Opowieści znad wody (I) Zrobiony w ......a nie tylko przez ryby.
Zachciało mi się pojechać na wodę, choć wiem, że ani pora nie ta, ani pogoda. No ale na głodzie jestem łowienia, bo ostatnio to tylko w ekrany się gapię......
W zasadzie za ilustrację wyprawy kilkugodzinnej - wieczorynki powinien posłużyć ten screen:
Ale po kolei.
Wiało, ciśnienie spadało, spiknęliśmy się z Wojtasem na mojej dętce. W miarę planowo, najpierw zwiady po jeziorku- gdzie stoi ryba. Zwiady na dwa ekrany, bez obciążeń- przyjmujemy taktykę ,że robimy miejscówki, gdzie stoją stadka drobnicy.
Okazało się to bardzo problematyczne, bo nie można było nic trafić. Jakby ryby wymiotło. Może wlazły w brzegi i zielsko? Ale to nierealne przecież. Przy okazji wyszła mała konfrontacja rozdzielczość vs. khz- czyli te same ryby na obu ekranach:
Od dołu plankton -bo to nie jest termoklina, w toni drobiazg a wysoko nad dnem - karpiszony.
Nic nie świeci się przy dnie, jezioro jak pustynia z niewielkimi oazami czyli zgrupowaniami drobnicy. Woda 16 stopni- za ciepło.
Strategia szukania aktywnego, tutaj stacjonarka się nie sprawdzi i zmiany przynęt. Kilka rzutów i szukamy kolejnych odczytów. Schodzi godzina, druga. Bez brania. Jedziemy sprawdzić drzewo wciągnięte do wody przez rybaków kilkadziesiąt lat temu.
Livescope pokazuje, że ma się ono całkiem nieźle. Lokalny postrach trollingowców i obcych spinningistów- swoi znają teren i omijają je skrzętnie. Spore jest. Zastanawiam się jak gruby musiał być lód po którym je wciągnięto wraz z korzeniami....Tak, kiedyś to były zimy......
Próbujemy obławiać okolicę - nic. dochodzi 20ta. Coś mnie podkusiło by sprawdzić, ile bierze dziobówka xi3 na tak silnym wietrze- wyszło że 1,5A ,sprawdzam ile prądu zostało w aku litowym i dostaję kociej mordy, bo zostało tam 6% czyli mniej niż 5A Ciemno już dawno jest, brzeg zarośnięty, wciągarka potrzebuje tych ostatnich amperów by wtaszczyć ponton na przyczepkę.... Szlag by trafił- zapomniałem doładować, dwa wyjazdy zaliczył bez ładowania. Litowe aku oddaje prąd do końca, nie zwalania silnik jak w tradycyjnym kwasie/ołowiu. I tylko światełka gasną...raz na wodzie miałem to. Zły jestem na siebie, bo takie numery to nie zdarzają się mi często, a tu jeszcze wstyd, bo z załogantem pływałem.
Na wiosłach do brzegu, na szczęście z wiatrem w plecy. Wciągarka mieli i nie przestaje- po prostu cieszę się, bo będzie bez szarpaniny. Pal licho ryby. Przejażdżka też fajna. Złość powoli mija. Ciepły wieczór.
Kilka wniosków taktycznych- fajnie jest łowić plecami do wiatru ,ale uwzględnić trzeba to w ekranach- zmienić strony SI, odwrócić antenę kompasu by wskaźnik położenia dziobu był zgodny z kierunkiem patrzenia. Ciężko jest w głowie obrabiać dane i lokalizować z której strony jest ryba wokół pontonu.
No nic , trzeba będzie wrócić do wariantu bassowego- wszystko na dziobie a na zimne i wietrzne pory roku jakieś nieparujące gogle narciarskie kupić i też będzie dobrze.
Do następnego..
Komentarze
Prześlij komentarz